Dekadę po Snowdenie wciąż musimy bronić naszego prawa do prywatnej komunikacji
Dekadę po Snowdenie wciąż musimy bronić naszego prawa do prywatnej komunikacji
Dekadę po rewelacjach Snowdena wciąż musimy bronić swojego prawa do prywatnej komunikacji, a wykorzystanie przez służby narzędzi inwigilacji (jak Pegasus) nadal odbywa się bez wystarczającej kontroli i przejrzystości. Ale sporo już o tym wiemy
Chat Control i podobne próby odarcia nas z prawa do prywatnej komunikacji są opakowywane w narrację o „ukrywaniu się w ciemnościach” (ang. „going dark”) w odniesieniu do faktu, że coraz więcej naszej cyfrowej korespondencji odbywa się szyfrowanymi kanałami, do których służby nie mają już tak łatwego dostępu.
Jak gdyby zupełnie naturalna potrzeba prywatności — z której nikt nikomu nie musi się tłumaczyć! — była z gruntu podejrzana. Jak gdyby naturalnym stanem rzeczy było to, że władza ma niczym nieograniczony, pełny i natychmiastowy dostęp do komunikacji dowolnych osób!
A przecież przez tysiące lat naturalnym stanem rzeczy była komunikacja bezpośrednia, rozmowa twarzą w twarz, której (bez współpracy świadka) nie dało się nadzorować wcale. To komunikacja zapośredniczona za pomocą narzędzi umożliwiających służbom podsłuch czy zdalny nadzór jest właśnie czymś dziwnym, zupełną nowością w historii ludzkości. Szyfrując naszą komunikację przywracamy więc sobie możliwość zupełnie naturalnej, ludzkiej, prywatnej komunikacji.
Tak, paskudna autopromocja własnego tekstu. 😉